Z piekła rodem
Oj dana, dana nie ma szatana, a świat realny jest poznawalny
– śpiewali za dawnego, czerwonego reżymu Skaldowie. Lata mijają ciągnąc ze sobą
kalejdoskop zdarzeń. Po tamtym reżymie czyszczą właśnie przestrzeń publiczną.
Jeszcze tylko Pałac Kultury i Nauki dar generalismusa, którego imienia z obawy
przed prokuratorami IPN-u lepiej publicznie nie wymieniać piętrzy się w centrum
stolicy. Niewiadomo jednak czy wkrótce nie runie pod kilofami nawiedzonych czcicieli Żołnierzy Wyklętych. Nie od dziś
wiadomo, że życie nie znosi próżni, więc po ćwierćwieczu szarpania się z
kulawą, polską demokracją mamy nad Wisłą nowy reżym, tym razem rzekomo
biało-czerwony. Niestety ten nostalgiczny dla Polaków zestaw barw szybko pod
rządami nowych włodarzy traci szlachetny koloryt. Najwyraźniej brunatnieje. Wracając
do początkowych słów piosenki śpiewanej przez popularnych niegdyś wśród
młodzieży sympatycznych braci z Krakowa stwierdzić trzeba, że straciły mocno na
aktualności. Drugi człon pierwszego zdania jeszcze się rozpaczliwie broni, coraz
skuteczniej jest jednak wypierany z obiegu publicznego przez mocno pobudzonych
i głośno krzyczących, oburzonych na grzeszne lewactwo prawych zwolenników
kreacjonizmu. Za to pierwsza część tamtej, kultowej frazy wydaje się być dzisiaj
całkiem nieprawdziwa. Szatan na świecie jest i ma się coraz lepiej. Można nawet
bez cienia przesady stwierdzić, że ów Władca Ciemności przeżywa w naszych
czasach prawdziwy renesans.
Z natury rzeczy Zły specjalizuje się w zarządzaniu
konfliktem, a dokładniej w podsycaniu kłótni wszelakich i rozdmuchiwaniu
rodzących się podczas ich eskalacji ognisk nienawiści. Tak się dzieje na każdej
płaszczyźnie ludzkich spraw, z nasileniem w tych miejscach, gdzie żądza
dominacji się zwielokrotnia, czyli na schodach bezpośrednio wiodących do władzy
i bogactwa. W czasach kiedy władza miała rzekomo pochodzić od Boga trzeba było
zdobywać ją siłą. Dziś, kiedy zależy ona
od woli ludu, więc żeby uchwycić jej stery trzeba się umieć ludziom przypodobać. Można też wezwać lud do
czynnej pomocy w zdobywaniu władzy, jak w znanej, bojowej pieśni. – Wyklęty
powstań ludu ziemi. Powstańcie, których dręczy głód. Jest to jednak pieśń
przeszłości. Dziś trzeba narodowi kadzić i przypochlebiać, na przykład
nazywając suwerenem - ale to mało. Dobre wyniki przynosi dopiero zanęcanie
całym zestawem atrakcyjnych obietnic. Najlepsze efekty w pozyskiwaniu głosów
wyborczych pogardzanego w istocie przez pretendentów do władzy elektoratu
przynosi taki pakiet, który gwarantuje ludowi pełny dobrobyt. To niezwykle
skuteczny sposób pochodzący prosto z szatańskiego arsenału populizmu i
demagogii. Kuszenie arsenałem obietnic, o których wiadomo, że na ich spełnienie
nie ma najmniejszych szans, oraz tych, których wprowadzenie przyniesie ruinę systemu gospodarczego, a
dłuższej nieco perspektywie pogorszenie poziomu życia społeczeństwa.
Dziś z woli ludu wykreowanej przy pomocy szatańskich
podszeptów oddaliśmy niemal pełnię władzy w
ręce człowieka, który swoją polityczną doktrynę zbudował na totalnej
negacji w stosunku do struktur państwa budowanych z różnym zresztą powodzeniem
i skutkiem przez ostatnie ćwierć wieku, a także wobec zasad życia społecznego
opartych na światłych wzorcach zachodniej cywilizacji. Patrząc na to z jaką
werwą jego podopieczny przystąpił do demolowania z takim trudem zmontowanego
systemu społeczno-gospodarczego Zły raz po raz wydaje z siebie szatański
chichot. Przy czym dla Księcia Ciemności utrata przez lud części dobrobytu o
tyle ma znaczenie, o ile zaprocentuje wybuchem nowych konfliktów.
Najważniejszym z czartowskiego punktu widzenia działaniem jest natomiast psucie
osobowości ludzkiej, a w tym nominowany przez niego przywódca ma wyniki wręcz
znakomite. Ten spóźniony na główny podział łupów po upadłej komunie zaczął od
nawoływania do sprawienia niedobitkom tamtej nomenklatury łomotu, a gdy
lustracyjna retoryka straciła sens i przestała przynosić polityczne profity
rzucił się z całą zaciekłością zwalczać swoich prawdziwych wrogów, czyli
dawnych kolegów z opozycji, których w głębi swojej, pokrętnej duszy głęboko
znienawidził za krzywdy rzeczywiste i rzekome od nich doznane. Zastępy podobnych mu frustratów i głęboko
rozczarowanych, zwykłych ludzi, którzy
zostali stratowani w biegu chciwości nazywanym
transformacją ustrojową zasilały szeregi jego zwolenników na zasadzie
efektu śniegowej kuli.
Domeną Szatana jest także nieustanne zwalczanie Kościoła. Zły nie
może jednak burzyć świątyń, ani zamknąć ludziom drogi przed ołtarze , a nawet gdyby miał ku temu moc to szatańska
przebiegłość uczy go, że znacznie lepsze efekty osiągnie w dewastując dusze
pasterzy Bożego ludu. Zbłąkany pasterz nie odnajdzie i zawróci ze złej drogi
błądzących owieczek. Kościół polski
znajduje się obecnie w fazie wyjątkowej podatności na szatańską infiltrację.
Duchownych, szczególnie tych z hierarchicznej, górnej półki wiedzie na manowce
pycha i buta czerpana ze zwycięskiej konfrontacji z komunistycznym
zniewoleniem. Biskupi i księża goniąc z mamoną, upojeni grzesznym triumfalizmem
zapominają o swym duchowym posłannictwie. Przestali być przewodnikami wiernych
w drodze do zbawienia, przechodząc gładko do roli ich nadzorców i suwerenów.
Trudną, duchową posługę nauczania prawd wiary chrześcijańskiej porzucają na
rzecz ewangelizacji siłowej. Ta, ma być wymuszana przy pomocy państwowego
aparatu przymusu. Zwietrzały dogmat o karcącej ręce Boskiej zastąpić ma teraz
karząca ręka państwa, pozostającego na usługach Episkopatu. Dla realizacji tej
idei, jakże odległej od przesłania Jezusa nie wahają się ojcowie polskiego
Kościoła skutecznie popierać w walce o zdobycie i utrzymanie władzy w państwie
z gruntu złego człowieka. Polityka, który działając z niskich pobudek, w celu
zaspokojenia niepohamowanej żądzy dominacji i odwetu na politycznych
przeciwnikach posługuje się kłamstwem, insynuacją i językiem nienawiści.
Zachowują się przy tym tak , jakby nie wiedzieli, że owoc który weźmie początek
z zatrutego ziarna po wielokroć bardziej będzie zatruty.
Skrajnie prawicowy, nawet na tle konserwatywnego przecież
Watykanu Episkopat polski postawił swoje aktywa na człowieka, który obiecał bez
reszty spełnić wszystkie żądania Kościoła ze sfery obyczajowej, a w dodatku
przeprowadzić potężny transfer pieniędzy z budżetu państwa do kościelnej
skarbonki. Nie bacząc przy tym, że ów wybraniec w głębi swej, mrocznej duszy nie pielęgnuje
bynajmniej chrześcijańskich kanonów, a karmi ją wyłącznie niepohamowaną żądzą chorej
dominacji i podłej zemsty. Biskupi zaczadzeni łatwym spełnianiem ich żądań,
także materialnych zdają się nie dostrzegać, a może nie chcą widzieć groźnej
skazy charakteru tego człowieka. Otóż, podobnie jak antyczny król Midas mający
moc zmieniania wszystkiego w złoto, ów ulubieniec
duchowieństwa posiadł zdolność do zniekształcania ego swoich fanów. Pod szatańskim
wpływem tego polityka normalni dotąd obywatele zaczynają gardzić bliźnimi, tymi którzy ośmielają się mieć inne niż guru poglądy,
mówić do nich i o nich językiem nienawiści. Z biegiem lat ten posiew zła
przynosi Polsce coraz większy i bardziej zatruty plon. Przykładów niszczenia
morale ludzi do jego sekty pielgrzymujących w pogoni za kokainą władzy i czadem
pieniądza nie sposób już zliczyć. Odsunięty od władzy przywódca pewnej partii
- wcześniej całkiem przyzwoity człowiek
i szanowany sędzia - uczepił się pańskiej klamki i w zamian za dostęp do
obfitego czerpania z unijnej kasy w Brukseli
przehandlował swojemu guru legendę Wincentego Witosa, a ślad za nią
głosy wiejskiego elektoratu.
Prawo niech zawsze prawo znaczy, a sprawiedliwość,
sprawiedliwość – pisał Julian Tuwim tuż po wojnie, kiedy ubeckie porachunki ze
zbrojnym podziemiem nie zdążyły jeszcze zatruć powiewu wolności, która szybko
cofnęła się niestety pod naporem stalinowskiego totalitaryzmu. Wezwanie wieszcza,
żeby należne dać rzeczy słowo okazało się wołaniem na puszczy. Komunistyczni
krętacze zaśmiecili polszczyznę nowomową, przypisując szlachetne frazy
haniebnym poczynaniom. Po kilku latach od ustrojowego przełomu semantyczne
oszustwo szeroko rozprzestrzeniło się w polskim życiu politycznym. Można kpić
sobie z istnienia Złego Ducha, ale czyż nie do diabelskich sztuczek należy
sięgać po szlachetnie brzmiące nazwy dla kamuflażu niecnych poczynań.
Początkiem budowy nieszczęsnej pułapki w której teraz znalazł się nasz kraj był
pomysł nadania odwetowej formacji politycznej nazwy Prawo i Sprawiedliwość. Pod
baldachimem tej ochronnej barwy wylęgły się demony obłudy, zakłamania,
insynuacji, oszustwa i nienawiści. Populizm i demagogia zagnieździły nawet na szyldach ministerstw i urzędów. Otóż mamy
już Ministerstwo Rodziny, Ministerstwo Rozwoju czy Akademię Sztuki Wojennej.
Powiadają, że jak się zwał to się zwał, byle by się dobrze miał i jest w tym
wiele racji. Niestety weszliśmy obecnie w taką fazę rozwoju społecznego, gdzie
liczy się przede wszystkim, a może tylko patetyczna blaga. Nic dobrego z tego
się nie wykluje.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna