Powrót do grzechów przeszłości Część II
Znamienny to fakt, że
fundamentalistyczna światopoglądowo prawicowa formacja zyskuje przychylność
elektoratu głosząc hasła, które powinny być domeną partii lewicowej. Wolność,
równość, braterstwo – tak by pokrótce można było scharakteryzować kierunek
programowy tej formacji. Jest jednak jeden szkopuł, otóż to dobrodziejstwo
systemowe w założeniu ma obejmować tylko „prawdziwych Polaków, żarliwych
katolików i oddanych sprawie patriotów, czyli naszych. Wszelkich „innych” czeka
odwet, a w najlepszym razie dyskryminacja. Aktywiści tego wszech miar
szkodliwego ruchu społecznego nie kryją się ze swymi zamiarami i nie szczędzą pogróżek
tym, których zamierzają wykluczyć z „wolnej Ojczyzny”, którą wkrótce opatrzność
raczy im dać. Wprawdzie naczelny guru tego sarmackiego obozu głosi, że na razie
nie trzeba myśleć o rewanżu i odwecie, co oznacza aż tyle, że przymusowa
reedukacja lemingów zostanie tylko odłożona w czasie.
Kampania wyborcza ruchu pisowskiego jawi się jako
zwieńczenie wieloletniego, destrukcyjnego działania pseudopatriotycznej i
obłudnie religijnej awangardy skupionej wokół Jarosława Kaczyńskiego.
Konsekwentna polityka uzurpowania sobie wyłączności na prawdę, okazywanie
pogardy ludziom myślącym inaczej i obrzydzania wszystkiego, co niepisowskie przynosi
wreszcie tej formacji politycznej od dawna oczekiwane słodkie owoce w postaci
wysokiego poparcia elektoratu w kolejnych sondażach preferencji wyborczych.
Obłudne powoływanie się na wolę obywateli, poparte lawiną obietnic przynosi
oczekiwane efekty. Wydaje się jednak, że najbardziej skutecznym sposobem walki
formacji pisowskiej o władzę jest metodyczne niszczenie przeciwnika
politycznego bez oglądania się na jakiekolwiek zasady dobrych obyczajów i
kanony demokracji, a najlepszym orężem w tej brudnej walce jest mowa
nienawiści. Zapoczątkowali ją w mediach tak zwani pampersi prezesa Walendziaka,
czyli młodzi dziennikarze o twardych, prawicowych poglądach, Ich zajadła, retoryka wymierzona przeciw
ludziom lewicowego autoramentu miała służyć lustracji, a w efekcie całkowitemu
usunięciu z życia politycznego działaczy wywodzących się z Polskiej
Zjednoczonej Partii Robotniczej. Ta metoda przejęta i udoskonalona przez
Jarosława Kaczyńskiego stała się psychologiczną maczetą ugrupowania, które udało
mu się zbudować i umocnić liczną gromadą drugiego rzutu działaczy „Solidarności”,
tych, co nie zdążyli na czas wsiąść do złotego pociągu wypełnionego
dobrodziejstwami transformacji ustrojowej.
Pierwsze wielkie zwycięstwo ta skłaniająca się ku
faszystowskim wzorom formacja odniosła w wyborach prezydenckich. Kampania
nieustannych, podszytych nienawiścią napaści na urzędującego prezydenta, nagłaśniana
przez żądne sensacji media i bezprzykładny atak na jego osobą prowadzony przez
pisowskich hejterów w Internecie doprowadziły do sytuacji, której Bronisław
Komorowski lawinowo stracił wysokie poparcie społeczeństwa i przegrał z nikomu
nieznanym, drugorzędnym politykiem PiS-u Andrzejem Dudą, który nie wykazał się dotąd
żadnymi walorami predestynującymi go do najwyższego urzędu w państwie, a prócz
worka pustych obietnic nie miał nic narodowi do zaoferowania. Inna rzecz, że
Panu Dudzie przyszedł z niespodziewaną pomocą rockman Paweł Kukiz, który
wywołał prawdziwy rokosz przeciw prezydentowi i popierającej go Platformie
Obywatelskiej. Piosenkarzowi udało się zbuntować i skupić wokół siebie tłumy
wyborców niezadowolonych z przydzielonej im przez władzę cząstki tortu
wypieczonego w III Rzeczpospolitej za pieniądze z unijnych dotacji.
Inna rzecz, że Komorowski wyraźnie przysnął w pałacowych
pieleszach. Wprawdzie godnie reprezentował państwo za granicą, ale w kraju dał
się ponieść samozadowoleniu swego obozu politycznego symbolizowanym ową ciepłą
wodą płynącą z kranów. Celebrował przygasający już blask odzyskanej wolności,
rozdawał kolegom, kombatantom Orły Białe i zdawał się nie widzieć, że ta
wolność nie wszystkim jednako służy. Jednych, /naszych/ osłania dobrostanem, a
innych dotyka biedą i wpędza w ekonomiczne wykluczenie. To dla tym ostatnich
płynęła woda zimna, a często i lodowata, więc podburzeni przez hejterów i
innych nienawistników wylali mu jej cały kubeł na głowę, zamiast obdarzyć
spodziewaną reelekcją. Sprawującej władzę koalicji nie udało się zachować
równowagi w podziale kasy na inwestycje i bieżące spożycie. Zielona wyspa ze
wzrostem gospodarczym na tle objętej recesją Europy nie przysłużyła się dobrze
rządzącym, bo lud zawsze chce rosnącej konsumpcji i mało go obchodzi skąd ów
wzrost się bierze. Reforma emerytalna, choć konieczna została źle
zaprogramowana. Być może lepszy efekt finansowy i psychologiczny przyniosłaby
likwidacja większości niczym nieuzasadnionych przywilejów emerytalnych i obwarowanie
prawa do wcześniejszej emerytury koniecznością przepracowania czterdziestu lat.
Dodawanie opału pod kotłem gospodarki kosztem ostrego cięcia
uprawnień pracowniczych być może było pomocne w utrzymaniu wzrostu PKNB w
czasie światowego kryzysu gospodarczego. Pozostawiło jednak negatywny dla
władzy ślad w świadomości większej części społeczeństwa spodziewającego się większych,
osobistych profitów z udziału Polski w strukturach Unii Europejskiej, stale
porównującego wysokie wynagrodzenia w bogatych krajach Zachodu do naszych
marnych uposażeń, bez brania pod uwagę licznych uwarunkowań, których niestety
żaden kraj z aspirujących do ligi bogatych, z roku na rok przeskoczyć nie jest
w stanie. Tę bolesną szczerbę w mentalności ludu zręcznie wykorzystywała konserwatywna,
pisowska opozycja, skutecznie obciążając rządzących winą za taki stan rzeczy.
Zarzucała permanentnie władzy nieudolność, złodziejstwo, a nawet celowe
działanie na szkodę społeczeństwa. Nie da się też ukryć, że obóz rządzący
wykazywał od pewnego czasu objawy arogancji i zaślepienia oraz popełniał błędy,
które odpowiedzialnej władzy nie powinny były się zdarzyć. Takie oto przyczyny
legły u podstaw utraty poparcia dla działań modernizacyjnych i przychylnego
nadstawiania uszu na słodkie i kuszące obietnice nieodpowiedzialnych populistów
i mitomanów, nieustannie podgrzewających w narodzie negatywne emocje.
Lud kocha obietnice i gładko połyka pochlebstwa płynące ze
strony ważnych polityków. Głośne nawoływanie pisowskich dygnitarzy, że to władza
powinna słuchać ludu, bo ludzie najlepiej wiedzą, co jest dla nich dobre, to
szczególnie niebezpieczna i szkodliwa demagogia. Gdyby tak popuścić ludowi
państwowych cugli prawa i przymusu kraj w jednej chwili pogrążyłby się w
anarchii, państwowa kasa zostałaby wysadzona w powietrze jak nie jeden już bankomat
uliczny pod osłoną nocy. Głoszenie, więc takich haseł przez prawicę jest
szczególnie bałamutne, bo ta ze swej istoty powinna dbać o ład i porządek w
imię wartości, które rzekomo wyznaje. Może to jej pomóc w zdobyciu władzy, ale
zrujnuje na długie lata morale społeczeństwa. W tym anarchizowaniu elektoratu
przez elity tkwi chyba istota polskiej niemożności, a inną, ważną przyczyną
jest wszechobecna obłuda. Totalny eurosceptycyzm w niczym nie przeszkadza
liderom prawicy w inkasowaniu potężnych apanaży z tytułu zasiadania w unijnych
organach, a zwolennikom tychże, głosujących ongiś na ich wezwanie przeciw wejściu
do Unii, nie rodzi problemu przy korzystaniu z sutych, unijnych dopłat.
W poprzednim ustroju panowała doktryna o potrzebie socjalistycznej
ideologizacji społeczeństwa, ale też kształtowania jego mentalności i morale
według humanistycznych wzorów i propagowanie kultury wysokiego lotu. Dziś
pseudopatriotycznej prawicy wystarcza tylko krzewienie swojej, jej zdaniem
jedynie słusznej ideologii. Zamiast działań podnoszących poziom wyższej kultury
i obywatelskiej postawy prowadzi ona politykę schlebiania najgorszym gustom i
podsycania wszelkich fobii. Wybuch dzikiej histerii wywołała w kręgach przywódczych,
głównie po prawej stronie politycznej sceny konieczność przyjęcia kilku tysięcy
uchodźców uciekających przez wojną i nędzą do bogatej Europy. Tym samym elity
polityczne nie tylko poddały się presji wrogich imigrantom społecznych nastrojów,
ale jeszcze je podsyciły i spotęgowały. Odbiło się to nieprzyjaznym nam echem w
krajach Zachodu, gdzie nie wygasła jeszcze pamięć o pomocy dla milionów Polaków
w czasie stanu wojennego. Czyż nie jest to powód do wstydu, że ci, którzy ongiś
szturmowali plebanie rozdające żywność i odzież nadesłaną z potrzeby serca
przez zachodnie społeczeństwa teraz wygrażali pięściami imigrantom, którzy nie
zdążyli jeszcze do Polski przybyć? I pomyśleć, że tak wredni okazali się
obywatele kraju, z którego przez całe wieki emigrowały za chlebem miliony
ludzi.
Patrząc na bieg wydarzeń ostatnich lat nie sposób nie zadać
sobie pytania o przyczyny demontażu dźwigni przesuwających nasz kraj z rejonu
pustoszonego przez dziejowe kataklizmy przedmurza do centrum zachodniej Europy.
Nie sposób też nie pokusić się do szukania odpowiedzi na takie pytanie, choć
trzeba się spodziewać, że nie da się sformułować jednej, uniwersalnej
odpowiedzi na wszystkie narodowe bolączki i porażki. Wydaje się jednak, że nie
straciły nic na aktualności słowa księdza Stanisława Staszica, który już w 1790
roku pisał. – Z samych panów zguba Polaków. Na naszych oczach po kilku dekadach
wdrażania egalitaryzmu społecznego odrodziła się sarmacka, warcholska klasa
panów, jawnie uzurpująca sobie prawo do przywileju obfitego czerpania z zasobów
narodowego bogactwa, tolerująca łaskawie hołdujących jej zwolenników, a pełna
pogardy i nienawiści do wszystkich innych, szczególnie tych, którzy mają
czelność myśleć inaczej i żyć według własnych przekonań. Klasa hipokrytów
instrumentalnie traktująca religię, z patosem broniąca życia zarodków i zygot,
a obojętna, nawet wroga wobec dramatu ludzi, uciekających z objętej pożogą
wojenną Syrii, szukających ratunku w krajach Unii Europejskiej. Sprzeciwiająca
się jawnie apelom papieża i katolickich hierarchów wzywających do przyjęcia
uchodźców pod katolicki dach w każdej parafii.
Ta prawica sięga po
władzę przy poparciu kręcącego bat na własną skórę ludu, zdefiniowanego przez
onych „prawdziwych Polaków” jako ciemny motłoch. Już wkrótce całą władzę w
Polsce, ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą może dostać do ręki jeden mały,
mściwy człowiek. Wyposażony w moc płynącą z zapisów statutu partyjnego i
ordynacji wyborczej będzie dzielił i rządził hołubiony i wspierany przez reaktywowaną
klasę panów. Czym to się skończy, być może niedługo się dowiemy? Wiele dziś
wskazuje, że skończy się tak samo jak zawsze.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna