czwartek, 24 kwietnia 2014

Trzeci Rzym - część II




Pierwszym etapem odzyskiwania przez Rosję imperialnej pozycji było powołanie do życia,  metodą brutalnych nacisków Euroazjatyckiej Unii Celnej,  bazującej na gospodarczym uzależnieniu od Moskwy dawnych sowieckich republik. Udało się Putinowi metodą kija i marchewki skupić pod swoją batutą Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan, Armenię i Białoruś. O Ukrainę, perłę w carskiej koronie toczyła się walka. Na przeszkodzie rosyjskim planom stało poczucie dumy narodowej i dążenie do pełnej suwerenności potomków dumnych i okrutnych Kozaków,  zamieszkujących te ziemie, które wchodziły niegdyś w skład Rzeczpospolitej. Kluczowe znaczenie dla oporu przeciw sowieckiej recydywie miały też europejskie aspiracje Ukraińców, rozbudzone podczas podróży za chlebem na wschód od Bugu.  Te aspiracje legły u podstaw „Pomarańczowej rewolucji”, która wstrząsnęła Kijowem po sfałszowanych przez Janukowycza wyborach prezydenckich. Życiowy sukces odniósł wtedy występujący w roli mediatora Aleksander Kwaśniewski. Udało mu się ograć samego Putina i doprowadzić do ponownych wyborów, przegranych tym razem przez pupila Kremla. Władca Rosji musiał przełknąć gorzką pigułkę.

Niestety z sukcesu niepodległościowego zrywu Ukraińców kraj nie miał nic. Przekuli go na osobistą korzyść politykierzy i związani z nimi oligarchowie. Zaciekła walka o wpływy i pieniądze. pomiędzy prezydentem Wiktorem Juszczenko, a premierem Julią Tymoszenko otworzyła Janukowyczowi drogę do powrotu na szczyt władzy. Kraj nadal tonął w korupcji. Miał rację Władimir Władymirowicz kiedy mówił, że na Ukrainie panuje taka korupcja, o jakiej w Rosji nikomu się nawet nie śniło. Nie dodał niestety, że korupcja w Rosji jest nieoficjalnie zinstytucjonalizowana. Nie mylił się też wiele kwestionując zdolność Ukrainy do stworzenia jednolitej, trwałej państwowości . Zapewne miał na myśli ludność południowo-wschodniej części tego kraju doszczętnie zrusyfikowanej pod wiekowym, rosyjskim panowaniem, wyraźnie nieposiadającej  świadomości narodowej, identyfikującej się raczej z Moskwą,  niż ze swymi pobratymcami z zachodnich obwodów. Kraj uzależniony od rosyjskiej gospodarki i dostaw gazu, okradziony doszczętnie przez własnych przywódców i oligarchów od dawna balansował na skraju niewypłacalności.

Janukowycz posiadał rzeczywistą władzę dopóty, dopóki udawało mu się zręcznie lawirować pomiędzy Moskwą, a Brukselą. Nastał jednak czas definitywnego wyboru. Omawiając podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią prezydent wraz z całą Ukrainą oddał się całkowicie w ręce Putina, Obaj nie przewidzieli jednak skali oporu kijowskich, proeropejskich elit,  wspieranych przez szerokie kręgi ukraińskiego społeczeństwa. Putin był zdegustowany nieudolnością Janukowycza w rozpędzaniu okupujących Majdan demonstrantów. Jednak obaj liczyli, że w opanowaniu rewolty pomoże służbom mundurowym surowa zima. Przeliczyli się. Wzięli na siebie przelaną krew w przeświadczeniu, że kara za pomordowanych patriotów nigdy nie dosięgnie potężnego prezydenta Rosji i jego ukraińskiego namiestnika. Stało się jednak inaczej, bo oprawców ogarnął strach. Pod osłoną nocy Janukowycz uciekł do Rosji, zabierając ze sobą cały swój dwór i resztki jeszcze nie zdefraudowanych, państwowych pieniędzy.

Skutkiem tej niesławnej rejterady świat zwykłych ludzi zajrzał,  za pomocą telewizyjnych kamer do prywatnej rezydencji szefa ukraińskiego państwa. Przepych i megalomania występowały tam w parze z kiczem i brakiem gustu. Nieprzyzwoite bogactwo, niczym nie zasłużone rzadko odsłania swoją bezwstydną twarz przed ubogą, milionową widownią. Odarte ze szczelnej osłony matactwa i hipokryzji szokuje, ale i skłania do medytacji nad ciemną stroną ludzkiej natury. Choć medialne,  nie gości zbyt długo pośród newsów, żeby nie zasiać w nagle oświeconych głowach gawiedzi złowrogiej zawiści. W interesie klas posiadających, w tym medialnych krezusów i wysoko opłacanych dziennikarzy nie leży uświadamianie wyzyskiwanych i wykluczonych o głębokości przepaści dzielącej te dwa oddalające się od siebie światy. Ten wstydliwy podział nie ogranicza się do ubogiej,  skorumpowanej do cna Ukrainy. Wręcz przeciwnie jest przekleństwem naszej cywilizacji i największym zagrożeniem dla jej istnienia w dającej się przewidzieć przyszłości.

Nie trzeba daleko szukać dowodów potwierdzających tę tezę. Wystarczy prześledzić krótką historię restaurację kapitalizmu w Polsce. Szok wywołany skutkami tak zwanej „złodziejskiej prywatyzacji” skutkował odsunięciem od władzy całej formacji polityków spod znaku etosu i styropianu, łącznie zdumionym swoją porażką Lechem Wałęsą, przywódcą hołubionej dotąd „Solidarności”. Dość egalitarne w swej masie społeczeństwo polskie nie zaakceptowało zawłaszczania majątku narodowego przez nowe postsolidarnościowe elity. Podobnie wyborcy potraktowali postkomunistów, którzy powróciwszy do władzy poszli w ślady swoich politycznych przeciwników. Wydaje się, że te roszady na wszystkich szczeblach władzy, mające swe źródło w braku społecznego przyzwolenia na nadmierne bogacenie się elit uchroniły Polskę przed scenariuszem ukraińskim, gdzie cały majątek państwowy wpadł w ręce oligarchów. Jedną z ważnych przyczyn takiego, a nie innego przebiegu ukraińskiej transformacji była też głęboka „sowietyzacja” i rusyfikacja ludności tego kraju.

Godzi się przypomnieć, że także w naszym kraju dochodziło do tysięcy manipulacji i przekrętów na drodze uwłaszczania się polskich elit, pochodzących zarówno z szeregów peerelowskich dygnitarzy, jak i nie w mniejszym stopniu spośród zwalczających ich zaciekle nowych „etosowo-styropianowych” prominentów. Nowobogaccy Polacy powiadają - pieniądze lubią ciszę, a wielkie pieniądze milczenie. Wdaje się jednak, że pieniądze wykazują zupełną obojętność na gwar czyniony wokół nich. Ciszę wokół wielkich fortun lubią natomiast ich właściciele, zwłaszcza ci, którzy nieuczciwie weszli w ich posiadanie, a także ci, którzy czerpią ze wspólnego portfela nieproporcjonalnie dużo w stosunku do uzasadnionych potrzeb i własnego wysiłku,  włożonego w tworzenie puli przeznaczonej do społecznego podziału. Przyczyna tego stanu rzeczy tkwi w głębi ludzkiej osobowości, gdzie mocno zakorzeniły się, chciwość i egoizm Trzeba jednak pamiętać, że rozwierające się nożyce pomiędzy bogactwem elit, a nędzą mas ludzkich od zawsze były mechanizmem,  uruchamiającym gwałtowne zmiany w porządku społecznym. Często o krwawym charakterze.

Komentarze (0):

Prześlij komentarz

Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]

<< Strona główna