Trzeci Rzym - część II
Pierwszym etapem odzyskiwania przez Rosję imperialnej
pozycji było powołanie do życia, metodą
brutalnych nacisków Euroazjatyckiej Unii Celnej, bazującej na gospodarczym uzależnieniu od
Moskwy dawnych sowieckich republik. Udało się Putinowi metodą kija i marchewki
skupić pod swoją batutą Kazachstan, Uzbekistan, Turkmenistan, Armenię i
Białoruś. O Ukrainę, perłę w carskiej koronie toczyła się walka. Na
przeszkodzie rosyjskim planom stało poczucie dumy narodowej i dążenie do pełnej
suwerenności potomków dumnych i okrutnych Kozaków, zamieszkujących te ziemie, które wchodziły
niegdyś w skład Rzeczpospolitej. Kluczowe znaczenie dla oporu przeciw
sowieckiej recydywie miały też europejskie aspiracje Ukraińców, rozbudzone podczas
podróży za chlebem na wschód od Bugu. Te
aspiracje legły u podstaw „Pomarańczowej rewolucji”, która wstrząsnęła Kijowem
po sfałszowanych przez Janukowycza wyborach prezydenckich. Życiowy sukces
odniósł wtedy występujący w roli mediatora Aleksander Kwaśniewski. Udało mu się
ograć samego Putina i doprowadzić do ponownych wyborów, przegranych tym razem
przez pupila Kremla. Władca Rosji musiał przełknąć gorzką pigułkę.
Niestety z sukcesu niepodległościowego zrywu Ukraińców kraj
nie miał nic. Przekuli go na osobistą korzyść politykierzy i związani z nimi
oligarchowie. Zaciekła walka o wpływy i pieniądze. pomiędzy prezydentem
Wiktorem Juszczenko, a premierem Julią Tymoszenko otworzyła Janukowyczowi drogę
do powrotu na szczyt władzy. Kraj nadal tonął w korupcji. Miał rację Władimir
Władymirowicz kiedy mówił, że na Ukrainie panuje taka korupcja, o jakiej w
Rosji nikomu się nawet nie śniło. Nie dodał niestety, że korupcja w Rosji jest
nieoficjalnie zinstytucjonalizowana. Nie mylił się też wiele kwestionując zdolność
Ukrainy do stworzenia jednolitej, trwałej państwowości . Zapewne miał na myśli
ludność południowo-wschodniej części tego kraju doszczętnie zrusyfikowanej pod
wiekowym, rosyjskim panowaniem, wyraźnie nieposiadającej świadomości narodowej, identyfikującej się
raczej z Moskwą, niż ze swymi
pobratymcami z zachodnich obwodów. Kraj uzależniony od rosyjskiej gospodarki i
dostaw gazu, okradziony doszczętnie przez własnych przywódców i oligarchów od
dawna balansował na skraju niewypłacalności.
Janukowycz posiadał rzeczywistą władzę dopóty, dopóki
udawało mu się zręcznie lawirować pomiędzy Moskwą, a Brukselą. Nastał jednak
czas definitywnego wyboru. Omawiając podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią
prezydent wraz z całą Ukrainą oddał się całkowicie w ręce Putina, Obaj nie
przewidzieli jednak skali oporu kijowskich, proeropejskich elit, wspieranych przez szerokie kręgi ukraińskiego
społeczeństwa. Putin był zdegustowany nieudolnością Janukowycza w rozpędzaniu
okupujących Majdan demonstrantów. Jednak obaj liczyli, że w opanowaniu rewolty
pomoże służbom mundurowym surowa zima. Przeliczyli się. Wzięli na siebie
przelaną krew w przeświadczeniu, że kara za pomordowanych patriotów nigdy nie
dosięgnie potężnego prezydenta Rosji i jego ukraińskiego namiestnika. Stało się
jednak inaczej, bo oprawców ogarnął strach. Pod osłoną nocy Janukowycz uciekł
do Rosji, zabierając ze sobą cały swój dwór i resztki jeszcze nie
zdefraudowanych, państwowych pieniędzy.
Skutkiem tej niesławnej rejterady świat zwykłych ludzi
zajrzał, za pomocą telewizyjnych kamer
do prywatnej rezydencji szefa ukraińskiego państwa. Przepych i megalomania
występowały tam w parze z kiczem i brakiem gustu. Nieprzyzwoite bogactwo,
niczym nie zasłużone rzadko odsłania swoją bezwstydną twarz przed ubogą, milionową
widownią. Odarte ze szczelnej osłony matactwa i hipokryzji szokuje, ale i
skłania do medytacji nad ciemną stroną ludzkiej natury. Choć medialne, nie gości zbyt długo pośród newsów, żeby nie
zasiać w nagle oświeconych głowach gawiedzi złowrogiej zawiści. W interesie
klas posiadających, w tym medialnych krezusów i wysoko opłacanych dziennikarzy
nie leży uświadamianie wyzyskiwanych i wykluczonych o głębokości przepaści
dzielącej te dwa oddalające się od siebie światy. Ten wstydliwy podział nie
ogranicza się do ubogiej, skorumpowanej
do cna Ukrainy. Wręcz przeciwnie jest przekleństwem naszej cywilizacji i
największym zagrożeniem dla jej istnienia w dającej się przewidzieć
przyszłości.
Nie trzeba daleko szukać dowodów potwierdzających tę tezę.
Wystarczy prześledzić krótką historię restaurację kapitalizmu w Polsce. Szok
wywołany skutkami tak zwanej „złodziejskiej prywatyzacji” skutkował odsunięciem
od władzy całej formacji polityków spod znaku etosu i styropianu, łącznie
zdumionym swoją porażką Lechem Wałęsą, przywódcą hołubionej dotąd
„Solidarności”. Dość egalitarne w swej masie społeczeństwo polskie nie
zaakceptowało zawłaszczania majątku narodowego przez nowe postsolidarnościowe
elity. Podobnie wyborcy potraktowali postkomunistów, którzy powróciwszy do władzy
poszli w ślady swoich politycznych przeciwników. Wydaje się, że te roszady na
wszystkich szczeblach władzy, mające swe źródło w braku społecznego
przyzwolenia na nadmierne bogacenie się elit uchroniły Polskę przed
scenariuszem ukraińskim, gdzie cały majątek państwowy wpadł w ręce oligarchów.
Jedną z ważnych przyczyn takiego, a nie innego przebiegu ukraińskiej
transformacji była też głęboka „sowietyzacja” i rusyfikacja ludności tego
kraju.
Godzi się przypomnieć, że także w naszym kraju dochodziło do
tysięcy manipulacji i przekrętów na drodze uwłaszczania się polskich elit,
pochodzących zarówno z szeregów peerelowskich dygnitarzy, jak i nie w mniejszym
stopniu spośród zwalczających ich zaciekle nowych „etosowo-styropianowych”
prominentów. Nowobogaccy Polacy powiadają - pieniądze lubią ciszę, a wielkie
pieniądze milczenie. Wdaje się jednak, że pieniądze wykazują zupełną obojętność
na gwar czyniony wokół nich. Ciszę wokół wielkich fortun lubią natomiast ich
właściciele, zwłaszcza ci, którzy nieuczciwie weszli w ich posiadanie, a także
ci, którzy czerpią ze wspólnego portfela nieproporcjonalnie dużo w stosunku do
uzasadnionych potrzeb i własnego wysiłku,
włożonego w tworzenie puli przeznaczonej do społecznego podziału. Przyczyna
tego stanu rzeczy tkwi w głębi ludzkiej osobowości, gdzie mocno zakorzeniły
się, chciwość i egoizm Trzeba jednak pamiętać, że rozwierające się nożyce
pomiędzy bogactwem elit, a nędzą mas ludzkich od zawsze były mechanizmem, uruchamiającym gwałtowne zmiany w porządku
społecznym. Często o krwawym charakterze.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna