Eden oszustów
Po upadku Muru Berlińskiego rozsypał się jak domek z kart,
oparty na teorii odstraszania dwubiegunowy świat wrogich wobec siebie obozów
ideologicznych. Dynamiczny i ekspansywny kapitalizm szybko wchłonął, będący w
stanie gospodarczej niemocy obóz realnego socjalizmu. Świat przyjął postać
globalnego kotła, w którym na pożywce z egoizmu i chciwości wrze, bulgocze i pieni się niczym gorąca lawa,
toksyczna masa nasycona mieszaniną drobnych szwindli, brzydkich machlojek i
widowiskowych, wielkich przekrętów. Do tego tygla wpadła Polska po
solidarnościowym przewrocie. Sfrustrowani socjalistyczną niemocą robotnicy,
nieświadomie otworzyli bramy do kraju zachodniemu kapitałowi. Suwerenność
Polski gładko przeszła od upadającego, radzieckiego hegemona w ręce światowej
finansjery.
Najważniejsze trendy obowiązujące w światowej polityce
gospodarczej rodzą się dziś w najwyższych gremiach światowej finansjery, lecz
mimo tego rządy nawet takich państw jak Polska mają pewien wachlarz możliwości,
do kształtowania ładu społeczno-gospodarczego we własnym kraju. Elity rządzące
radzą sobie z tym lepiej lub gorzej. Niestety polska klasa polityczna należy do
tych ostatnich. Zdaję sobie sprawę, że nazywanie klik i koterii składających
się na rodzimą klasę polityczną, jest jednak niczym nieuprawnionym eufemizmem.
Okazało się, bowiem, że postsolidarnościowi kombatanci są znacznie bardziej
pazerni na władzę i pieniądze niż ich komunistyczni poprzednicy, których obali
w imię wolności i sprawiedliwości społecznej. Wcale też nie są bardziej
niezależni od suwerenów dzisiejszego świata, niż ich poprzednicy od władców
Związku Radzieckiego, chociaż mają znacznie większe pole manewru. Niestety
większość energii i sił witalnych poświęcają na utrzymywanie się przy władzy, a
całkiem sporo czasu na korzystanie z uprzywilejowanej pozycji, do czerpania
pełną garścią z szerokiego wachlarza przyjemności i uciech życiowych.
Przykłady nieudolności, zaniedbań i braku kompetencji u
ludzi trzymających aktualnie władzę można by wymieniać w nieskończoność.
Wystarczy jednak tylko wspomnieć o tych najgłośniejszych, które w
nieregularnym, ale stałym cyklu zalewają krajowe media papierowe i
elektroniczne. Po widowiskowej aferze Amber Gold, obnażającej niemoc państwa w
zapewnieniu obywatelom ochrony przed instytucjonalnym oszustwem, społeczeństwo
doznało kolejnego szoku po ujawnieniu prawdziwego oblicza Otwartych Funduszy
Emerytalnych, reklamowanych u zarania, jako dobroczyńców przyszłych emerytów,
obiecujących im Złotą Jesień pod palmami. Kilkanaście lat po tym jak zawodowi
wydrwigrosze zaczęli zarzucać sieci na emerytalne duszyczki wyszły na jaw
prawdziwe intencje finansowych pasożytów, płacących ongiś naganiaczom po sto
złotych od jednego, zwerbowanego frajera. Potencjalne ofiary wydane na żer
przez polityków i tak nie mały innego wyjścia jak połknąć haczyk, skoro ustawa
obligatoryjnie nakazywała im przystąpienie do drugiego filara ubezpieczeniowego.
Kto nie dał się złapać został przypisany jednemu z funduszy przez losowanie.
Należałoby dziś zapytać z osobna każdego polityka
optującego, a nawet lobującego za tą ustawą i każdego posła, który na nią głosował
o sens oddania we władanie spekulantom, zbieranych przez Państwowy Zakład
Ubezpieczeń pieniędzy, przeznaczonych na przyszłe emerytury. Czy po to, żeby ci
finansiści z bożej łaski mogli pobrać dla siebie zupełnie za nic, aż siedem
procent w czystej gotówce, a zasadniczą część podarowanych pieniędzy poznaczyć
na zakup oprocentowanych, państwowych obligacji? Jak to logika dać komuś
pieniądze za darmo, żeby potem pożyczyć je od niego na procent? Pozostałą
częścią emeryckich pieniędzy hochsztaplerzy bawili się przegrywając na giełdzie
około 25 miliardów złotych. Według wiarygodnych obliczeń transfer pieniędzy do
OFE przyczynił się do wzrostu długu publicznego o 300 miliardów. Trudno o
przekręt na większą salę w naszych warunkach, ale te hiobowe wieści spływają po politykach jak
woda po kaczce. Polacy nic się nie stało – te słowa kibolskiej piosenki
obrazują stan umysłów naszych marnych i miernych elit.
Oszustwo i wyłudzenie, które niegdyś stanowiło większy lub
mniejszy margines społecznej patologii zagraża teraz każdego dnia, każdemu z
nas. Stanowi coraz ważniejszy filar, na którym opiera się globalny system
społeczno-gospodarczy. Szczególnie dotkliwe staje się masowe fałszowanie
towarów codziennego użytku, a w tym żywności. Budzą przerażenie doniesienia
medialne o sprzedaży w legalnej sieci handlowej śmiertelnie trującego alkoholu
metylowego, niewiadomego pochodzenia mięsa konserwowanego solą techniczną, ryb
z zatrutych, azjatyckich rzek. To zaledwie wierzchołek góry lodowej. Pod
powierzchnią najzwyklejszej przyzwoitości ukrywa się cała sfera wytwarzająca
żywność, faszerowaną szkodliwymi dla zdrowia konsumentów substancjami. Od pola
do stołu trwa proceder totalnej chemizacji w imię przedłużenia okresu
przydatności, poprawy smaku i wyglądu żywnościowopodobnych wyrobów. Wszystko to
dla celów marketingowych, obliczone na jak największy zysk. Mięso wieprzowe
produkują gigantyczne fermy, w warunkach urągającym elementarnym wymogom
humanitarnym, serwując masowo tym nieszczęsnym zwierzętom antybiotyki i hormony
wzrostu, żeby przeżyły w tym swoistym obozie koncentracyjnym i szybko
przybierały na wadze.
W czasie ostatnich dwóch dekad nasz kraj przybrał postać
gigantycznego hipermarketu, w którym klienci muszą nieustannie mieć się na
baczności, żeby nie ulec pokusie i nie dać się złapać w sidła setkom tysięcy
hochsztaplerom i naciągaczy, oferujących podstępnie rzekomo pewne wygrane w
najrozmaitszych konkursach i loteriach. Żeby pozbyć się natarczywych
domokrążców usiłujących wcisnąć nic nie warte towary po horrendalnych cenach i
wyłudzających pieniądze od starszych ludzi metodą na wnuczka, lub obietnicą
załatwienia dodatkowych świadczeń. Niełatwo się odnaleźć zwykłym ludziom w tym
świecie, gdzie naciśnięcie guzika w telefonie może skutkować utratą życiowych
oszczędności. Wprost nieograniczone pole do skutecznego działania daje oszustom
Internet. Pozbawieni twarzy i tożsamości, ukryci w wirtualnej przestrzeni spryciarze
potrafią bez skrupułów obrabować każdego naiwniaka. Pomagają im profesjonalne
banki, które zaocznie udzielają wysokich kredytów na podstawie danych osobowych
podstępnie wyłudzonych od osób rozpaczliwie poszukujących pracy za
pośrednictwem internetowych ogłoszeń. Komornicy i sądy potrafią zlicytować
majątek rzekomego dłużnika na podstawie roszczeń firm windykacyjnych tylko,
dlatego, że nosi to samo imię i nazwisko jak autentyczny dłużnik.
Nie może nikogo dziwić ten radosny raj, jakby stworzony dla
przestępców, skoro na bylejakość prawa nakłada się opieszałość i brak
kompetencji wielkiej rzeszy funkcjonariuszy wymiaru sprawiedliwości.
Skuteczność działania zatrudniających ich organów państwa i prawa jest niestety
odwrotnie proporcjonalna do wynagrodzeń i niesłychanych wprost przywilejów tych
ludzi, żyjących w błogostanie, za szczelnym parawanem immunitetów. Dogmatycy
wybujałego liberalizmu upatrują w prywatyzacji panaceum na patologię drążącą
elity władzy. Prawdą jest, że politycy traktują spółki Skarbu Państwa jak
własny folwark, a wypasione miejsca w radach i zarządach jak łupy wyborcze i
obsadzają tam całe rodziny oraz wspierające ich sitwy. Niestety prywatyzacja z
kolei jest źródłem niesamowitej korupcji już u zarania, a zwłaszcza później na
styku władzy i biznesu. Własność państwowa i prywatna może być, więc tak samo
dobra jak i zła w zależności od społecznego ładu moralnego i systemu prawnego,
który go wspiera.
W dłuższej perspektywie nic dobrego nie można się spodziewać
po państwie, w którym gros produktu globalnego dzieli się, a raczej szarpie
przy pomocy wyzysku, oszustwa i wyłudzenia. Przerośnięty i wynaturzony
indywidualizm odsunął na daleki plan szlachetne zasady społecznego
współdziałania, bez których społeczeństwo staje się bezwładnym rojowiskiem,
przypominającym ławicę ryb rzuconą na łaskę i niełaskę ślepym siłom oceanu.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna