Pamiętajcie o ogrodach
Czterdzieści pięć tysięcy hektarów przepięknych
ogrodów, pracowicie pielęgnowanych rękami kilku milionów zakochanych w nich
działkowiczów, Zielone płuca naszych miast, zatruwanych bezmyślnie spalinami
milionów dymiących aut. Wkrótce mogą tam wjechać buldożery, po tym jak Trybunał
Konstytucyjny postawił je w stan zagrożenia, otwierając puszkę Pandory, podrzuconą
rękami byłego sędziego Sądu Najwyższego Lecha Gradockiego. Szacowni sędziowie
uznali, że najważniejsze przepisy ustawy o rodzinnych ogródkach działkowych z
2005 roku są niezgodne z konstytucją, a w związku z tym stracą moc prawną po 18
miesiącach od dnia ogłoszenia orzeczenia.
Orzeczeniem Trybunału likwidującym
praktycznie Polski Związek Działkowców użytkownicy działek zostali pozbawieni
ochrony prawnej i wystawieni na pastwę wolnego rynku, czy jak kto woli dzikiego
kapitalizmu. Dla wielu obserwatorów życia publicznego zamach na tę ostoję
egalitaryzmu jest jedną z ostatnich akcji grabienia majątku narodowego, wypracowanego
w pocie czoła przez zwykłych ludzi w czasach PRL-u. Nie zmienia tej oceny fakt,
że związek działkowiczów opanowany jest przez ludzi, którzy pod osłoną ustawy
uwili sobie tam wygodne i ciepłe gniazdka, czerpiąc z tego nie całkiem
zasłużone korzyści.
Objęcie rekreacyjnych działek
przeznaczonych niegdyś dla niezamożnych ludzi świata pracy, haraczem podatku od
nieruchomości zmusi wiele rodzin do ich opuszczenia, pod presją wysokich cen
gruntów budowlanych. Zapewne zgłoszą się też po profity dawni właściciele tych
terenów, którzy być może niegdyś przepili lub przegrali w karty swoje majątki.
Po wyrugowaniu miłośników przyrody z tych osobiście dopieszczanych skrawków ziemi,
pełnych kwiatów i nowalijek, leżących na atrakcyjnych terenach w centrach miast,
rzucą się na nie amatorzy łatwego zarobku czerpanego ze źródeł spekulacji i
korupcji.
Zafrasowani sędziowie pochylili
się nad losem niezamożnych ludzi, dla których praca i wypoczynek na działkach
we wspólnych ogrodach, są jakże istotnym czynnikiem życiowej satysfakcji, uzasadniając
swoje orzeczenie działaniem w ich interesie, Trudno o przykład większej
hipokryzji. W istocie, bowiem uderzyli ich boleśnie po rękach, którymi
utrzymują na własny koszt tereny zielone, odciążając w ten sposób miejską kasę
od potężnych wydatków na utrzymanie podobnej wielkości areału zieleni w
przestrzeni publicznej. Łatwo policzyć ile będą musiały zainwestować miasta,
aby zrekompensować mieszkańcom ich utratę.
Trybunał zrobił swoje. W
majestacie prawa wyłamał rygiel, który przez dwadzieścia lat chronił ogródki
działkowe w centrach miast przed unicestwieniem i przerzucił pałeczkę do Sejmu,
gdzie klubach poselskich poszczególnych partii politycznych rozpocznie się cicha
debata jak napisać nową ustawę, żeby w maksymalnym stopniu zabezpieczyć
interesy wpływowych grup interesów, nie uszczuplając jednocześnie potencjału
swojego elektoratu.
W ten sposób grube ryby finansjery
i biznesu połkną niewielką nomenklaturę obwarowaną dotąd w Polskim Związku
Działkowców. Wszystko zgodnie z prawem naturalnym, czyli prawem dżungli.
Interes ludzi uprawiających działki jest tu bez znaczenia.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna