Terapia szokowa
Widowiskowy
konflikt korporacji lekarskiej z rządem powraca jak bumerang do czołówek
medialnych doniesień. Oczekujący rok na wizytę u kardiologa, zdesperowany
pacjent zastanawia się o co tak naprawdę chodzi medykom, że z tak wielką
determinacją walczą o wykreślenie z aktów prawnych, regulujących działanie
systemu opieki zdrowotnej, przepisów nakładających kary za wypisywanie leków
objętych refundacją osobom nieuprawnionym. Oklepane lecz niezwykle trafne
porzekadło głosi, że jeśli niewiadomo o co chodzi to na pewno chodzi o
pieniądze. Otóż bezkarność lekarzy odpowiedzialnych za wyłudzenie świadczeń z
budżetu państwa, stawia ich w komfortowej sytuacji na rynku trefnych
usług.
Bujna przedsiębiorczość cechująca kapitalizm nie zawsze
przejawia się tam gdzie najbardziej jest pożądana, czyli w sferze produkcji,
handlu i usług. Takim niechlubnym i wstydliwym dla apologetów tego ustroju,
elementem panującego nam systemu społecznego, jest niesłychanie rozwinięta
pomysłowość w czerpaniu pieniędzy z
budżetu wszelkimi dostępnymi sposobami. Z tego powodu budżet państwa do
złudzenia przypomina dziurawą beczkę, z której rozlicznymi szparami cieknie
aromatyczny miód. Zwabione zapachem zapowiadającym darmową ucztę trutnie,
ciągną do niego ze wszystkich stron. Niestety jest go zbyt mało dla
zaspokojenia rosnących potrzeb i wygórowanych, społecznych oczekiwań.
Strażnicy budżetu
Państwo nie może być i nie jest wszechogarniające, dlatego
dość znaczącą część władczych uprawnień ceduje na korporacje, których
członkowie decydują w istotnych dla obywateli sprawach, trzymając jednocześnie
pieczę nad dostępem do wspólnych pieniędzy. Wśród tych decydentów szczególną
pozycję zajmuje lekarz, którego podpis otwiera drogę do państwowej skarbonki.
Uprzywilejowana pozycja w społecznej hierarchii stwarza pokusę do sięgania przy
nadarzającej się okazji, po osobiste korzyści o charakterze materialnym.
Lekarze tak samo jak ludzie innych zawodów i profesji nie są od niej wolni.
Każdego dnia tysiące medyków bierze udział w cichym procederze, nielegalnego
uchylania ludziom furtek do państwowej kasy.
Jest tajemnicą poliszynela, iż znaczny odsetek rencistów
pobiera swoje świadczenie tylko dlatego, że
lekarze nazbyt przychylnie traktują dążenia ludzi, starających się
zdobyć świadczenia i pomagają im odpowiednim preparowaniem dokumentacji
medycznej. Najczęściej nie jest to pomoc bezinteresowna. Prawdziwą plagą są
szerokim strumieniem wystawiane, płatne zwolnienia chorobowe, narażające
pracodawców i Zakład Ubezpieczeń Społecznych na horrendalnie wysokie wydatki.
Wydawanie zaświadczeń o złym stanie zdrowia oskarżonych komplikuje i spowalnia
procesy sadowe, a bywa że uwalnia ich od odpowiedzialności karnej. Nazbyt
często opłacone słowo lekarza staje się wyrocznią.
Przeciw pacjentom
W walce o zaspokojenie swoich żądań lekarze
zaprezentowali się jako twarda i bezkompromisowa grupa
interesów, traktująca swoich pacjentów jak zakładników. Pozostawiając chorych
bez opieki medycznej zmusili rząd do przyznania im znaczących podwyżek płac,
które pochłonęły bez mała cały przyrost środków finansowych, przeznaczonych na
poprawę funkcjonowania publicznego sektora opieki medycznej. Nie inaczej było
podczas pierwszego sporu z rządem, w sprawie zmiany przepisów o karaniu lekarzy
za błędy w receptach na leki objęte refundacją. W ramach protestu lekarze
wzięli odwet na pacjentach pozbawiając ich prawa do nabycia leków po tańszej
cenie.
Ratowanie własnego zdrowia jest dla każdego człowieka sprawą
pierwszoplanową, szczególnie wtedy, kiedy staje w obliczu zagrożenia życia.
Człowiek dotknięty poważną chorobą jest więc zdeterminowany, oddać wszystko
komuś kto daje mu realną, a nawet złudną nadzieję na uniknięcie najgorszego.
Ustawia się wobec lekarza w podrzędnej sytuacji , a lekarz jest tylko
człowiekiem, jak inni podatnym na pokusę łatwego uzyskania korzyści. W tej delikatnej sferze zdrowy kręgosłup
moralny powinien powstrzymać go przed wykorzystaniem swojej przewagi nad
pacjentem. Niestety nie zawsze tak jest. Nazbyt często słyszy się o
przyjmowaniu od chorych dodatkowych pieniędzy, często znacznej wysokości.
Zawód zaufania
publicznego?
W świetle codziennych doświadczeń pacjentów w kontaktach z
lekarzami, nie wytrzymuje porównania ze stanem rzeczywistym, lansowana przez
nich teza o utrzymywaniu szczególnie wysokiego standardu moralnego, przez ludzi
parających się leczeniem. Wobec tego nie ma żadnego uzasadnienia żądanie
lekarzy o uwolnienie tej grupy zawodowej, od przestrzegania kryteriów i zasad
gospodarowania publicznymi pieniędzmi i od odpowiedzialności za złamanie
regulujących to przepisów prawa. Nie może być tak, iż tego samego typu
uchybienia, za które karze się urzędników państwowych i samorządowych lekarzom mają
uchodzić bezkarnie. Nie pozwala na to zasada równości wszystkich
obywateli wobec prawa.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna