Wywiad
Fundacja Oscar
Wywiad z
Włodzimierzem Dajczem przeprowadzony przez Ewę Pałczyńską Winek
FO. Panie Włodzimierzu Pana książki to przede wszystkim
historia, skąd takie upodobania?
WD. Nie potrafię dać konkretnej odpowiedzi na to pytanie. To
tak jakby pytał ptaka dlaczego lata, a rybę dlaczego pływa. Istotnie, można
powiedzieć, że historia dominuje w moich opowieściach, ale tak naprawdę stanowi
ona tło niezbędne dla wyświetlenia imperatywów religijnych i moralnych, którymi
starali się kierować moi bohaterowie, emocji jakim ulegali, zagrożeń i
przeciwności losu jakim musieli stawić czoła. Jak życie korygowało, a nawet łamało
te zasady i wartości Osoby, które
przywołuję na karty moich książek to nie fikcyjne postacie ukształtowane w
wyobraźni autora tylko ludzie z krwi i kości.
FO. A co Pan robi zawodowo?
Niestety minęło już kilkanaście od dnia kiedy choroba
wykluczyła mnie z czynnej działalności zawodowej, ale jednocześnie uwalniając
od wielu obowiązków dała mi szansę na pisanie, choć wymiar czasu jaki mogę na
to poświęcić jest niestety przez nią
reglamentowany. Zostawiłem za sobą przetarty szlak, którym życie wiodło mnie
przez harówkę w hutach szkła i na roli, a potem po kolejnych szczeblach kariery
urzędniczej i biznesowej, aż do stanowisk prezesa i dyrektora .To właśnie bagaż doświadczeń z tamtych lat stanowi bazę
do przemyśleń będących fundamentem mojego pisarstwa i publicystyki.
FO. Czytając recenzje i książki Pana: Korzenie zła, Odłamki
czasu czy Na deptaku
podkreślane jest, iż nie jest to polityka, a jednak...
WD. To nie jest tak. Zycie i polityka splatają się
nierozerwalnie i wzajemnie na siebie wpływają. W publicystyce nie sposób ich od
siebie oddzielić. Pisząc felietony staram się pokazać czytelnikowi jak wielki
wpływ działania polityków mają na nasze losy każdego dnia. Podbudowuje mnie
zainteresowanie tysięcy internautów wyrażane bogactwem większości przychylnych
komentarzy, zamieszczanych pod moimi artykułami. Teza, którą Pani wyprowadziła
z lektury moich książek, o braku z mojej strony politycznego zaangażowania jest
słuszna w tym sensie, że nie jestem zwolennikiem i nie popieram żadnej opcji
prezentowanej na politycznej scenie.
.
FO. Sporo Pan wplótł też w treści faktów biograficznych, dlaczego?
WD. Zastanawiałem się co jest lepszym dla pisarza tworzywem
– mądrość wyczytana w księgach czy doświadczenie życiowe wypisane często na
własnej skórze i wzbogacone bliznami na psychice. Pewnie jedno i drugie.
Dlatego tak często korzystałem z własnych przeżyć przy konstruowaniu akcji
moich opowieści. Pisarz posługujący się fikcją literacką zrzuca własny garb na
barki swoich bohaterów. Pisząc prawdziwe story musiałem dźwigać go sam.
FO. W odłamkach czasu wręcz ujął Pan historię swojego rodu,
z czego to wypłynęło?
WD. Odłamki czasu to opowieść o dzielnych ludziach, którym
przyszło zmagać się z niełatwą rzeczywistością XX wieku, rzeczywistością zaboru
rosyjskiego, młodego państwa polskiego, wojny i komunistycznej władzy, którzy
musieli walczyć o przetrwanie, a którzy mimo to potrafili pośród zamętu ocalić
wartości i stworzyć innym szczęśliwą przestrzeń do życia. Potrzebna mi była do
opisania stuletnich dziejów lokalnej społeczności jakaś konstrukcja nośna, a
gdzie miałbym jej szukać jeśli nie w mojej rodzinie, której dzieje znam
najlepiej.?
FO. Akcje Pana książek dzieją się w małych regionalnych
społecznościach, a konkretnie gdzie?
WD. Z moich doświadczeń życiowych wynika, że tam bije
prawdziwy puls naszego narodu. Życie, które się tam toczy jest znacznie
ciekawsze niż to ze społecznych wyżyn. Szansę do takich konkluzji zyskałem poprzez
liczne kontakty z politykami z pierwszych stron gazet, będące efektem mojej
działalności społecznej, prowadzonej w interesie tych ludzi, którzy jakże
często spotykali się z butą i arogancją władzy. Czytelnik zetknie się w moich
książkach z konkretnymi ludźmi wymienionymi z imienia i nazwiska, mieszkającymi
w autentycznie istniejących miejscowościach. Wszystko co umieściłem w moich
książkach posiada certyfikat autentyczności: ludzie, wydarzenia i miejsca,
gdzie toczy się akcja.
FO. Czytając Pana książki ma się wrażenie, iż jest w nich
sporo żalu, z czego to wynika? Przecież zawsze było tak i będzie, że są grupy
ludzi, którzy rządzą i są ci, którymi się zarządza. Wiadomo, iż ta druga grupa
zwykle nie jest zadowolona i twierdzi, iż „ona” zrobiłaby to lepiej, ale czy
tak jest w istocie?
WD. A jakże? Czy to dziwne, że człowiek, który tak wiele
widział i przeżył nie chce i nie może pogodzić się ze smutną prawdą o triumfie
patologii dominującej w sferze życia publicznego. Wcale tak nie jest, że my
jesteśmy dobrzy, a oni są źli. Panujący nam prymitywny konsumpcjonizm,
napędzany chciwością i zawiścią determinuje upadek moralny elit. Żal, który
daje się wyczuć w moich tekstach jest reakcją na szturm po władzę przez ludzi
za nic mających dobre obyczaje, zafascynowanych kultem pieniądza i sukcesem za
wszelką cenę. Trudno przyjąć zadowoleniem fakt, że społeczeństwo akceptuje
postępowanie tych ludzi, mimo tego, że nie przestrzegają norm etycznych w działalności
publicznej, a społeczników uważają za nieszkodliwych frajerów. Na szczęście
widać już też ludzi, którzy chcą zrobić coś bezinteresownie dla innych. Rodzi
się nadzieja, że ich śladem pójdą inni.
FO. W Korzeniach zła sam tytuł ewidentnie nam już
podpowiada, iż zło, które jest w korzeniach wkrótce zmieni się w wielkie drzewo
z rozłożystymi gałęźmi, które będą miały w sobie również to zło. W takim razie
czy nie lepiej od razu je wyrwać?
WD. Zła nie da się wykorzenić. Towarzyszy ono człowiekowi od
zarania i będzie tak aż do końca świata, a nawet o jeden dzień dłużej jakby to
ujął Jerzy Owsiak. Skłonność do zła jest zapisana w duszy ludzkiej, jest
integralną częścią osobowości człowieka. Walka ze złem podobna jest więc do
walki z wiatrakami. Niestety w tej kwestii musimy się ograniczyć do likwidacji
podłoża, z którego zło wyrasta. Korzeniem wszystkiego zła jest chciwość
pieniędzy – tych słów z listu świętego Pawła do Tymoteusza użyłem jako motta do
mojej książki. Takich pożywek jest znacznie więcej, ale ta wydaje się być
kluczowa. Najlepszym jednak antidotum na zło jest czynienie dobra.
FO. Dlaczego my Polacy potrafimy tylko innych krytykować,
ale tak naprawdę nie robimy nic, aby zaradzić złu?
WD. Jest takie porzekadło – Polak potrafi i to jest prawda.
Z tym, że potrafimy działać tylko zrywami. Na fali entuzjazmu potrafiliśmy odbudować
ze zniszczeń wojennych Warszawę, a potem obalić światowy system komunistyczny.
Szkoda tylko, że rzadko potrafimy wykorzystać szansę, którą sami sobie stworzyliśmy.
Co gorzej bywa też, że porzucona szansa obraca się przeciw nam. Tak bywało w przeszłości. Po zwycięskiej
bitwie pod Grunwaldem nie zadaliśmy sobie trudu, żeby ostatecznie zniszczyć
Zakon, potem Sobieski uratował pod Wiedniem Habsburgów. Po latach okazało się,
że po to, aby Prusy i Austria mogły dokonać rozbiorów Polski. Niestety od
tamtych czasów niewiele się zmieniło. Nadal nie potrafimy wyłonić elit które
potrafią patrzeć dalej niż czubek
własnego nosa.
FO. W sumie wiemy, iż
politykom nie chodzi o nasze dobro, oczywiście są jednostki, którym na tym zależy,
ale są one przytłaczane szybko przez silniejszych,. Wydaje się, iż każdemu
jedynie zależy na tym, aby dostać się na intratne stanowisko, gdzie będzie się
mógł dorobić. Skąd w Polakach taka mentalność? Czy naprawdę nic w nas nie
zostało ze szczytnych ideałów?
WD. Największą słabością elit jest brak myślenia w
kategoriach interesu publicznego. Liczy się przede wszystkim interes własny.
Zadziwiająca jest zdolność naszych polityków do zmiany poglądów pod kątem
utrzymania się na świeczniku. Znam człowieka, który za komunizmu organizował w
niedziele zebrania partyjne o czasie, kiedy w ksiądz odprawiał nabożeństwo.
Chodziło oczywiście odciągnięcie ludzi od Kościoła. Kilkanaście lat później ten
sam człowiek klękał przed papieżem wręczając dokument nadający mu honorowe
obywatelstwo miasta i gminy. Tych szczytnych ideałów było tyle co kot napłakał,
pozostałe miały miejsce głownie na kartkach eufemistycznie pisanych
podręczników do nauki historii. O sile sprawczej naszych elit świadczy ponury
fakt o wrobieniu nas w „polskie obozy śmierci”. Jeśli brakuje charakteru i
umiejętności odnoszenia autentycznych sukcesów pozostaje walka o dostęp do
koryta, która dzieje się tu i teraz, rozkwita na naszych oczach.
FO. Co przygotowuje Pan następnego?
WD. Pracuję nad cyklem opowiadań o przełomie lat
osiemdziesiątych. Mają one pokazać życie ludzi, które toczyło się z dala od
sceny zmagań opozycji demokratycznej z komunistyczną władzą. Tak naprawdę
niewielu było herosów na tym placu boju. Większość z nich objawiła się dopiero
po upadku totalitaryzmu. Według elit trzymających dziś władzę były to czasy
heroiczne. A tak naprawdę pole walki z komuną było niezwykle wąskie, aż do
czasu kiedy obóz socjalistyczny zaczął słabnąć pod ciężarem światowego wyścigu
zbrojeń. Miliony ludzi w Polsce żyły jednak w miarę normalnie, skutecznie zabiegając o własne
interesy w tamtej niełatwej rzeczywistości. O tych ludziach, o ich losach
chciałbym opowiedzieć.
FO. Czego życzyłby Pan swoim czytelnikom, którzy sięgną po
Pana książki?
WD. Jedna z czytelniczek tak w skrócie charakteryzowała moje
książki: Anegdoty, śmiech i łzy, odłamki minionego czasu. Myślę, że to trafna
ocena. Życzę więc osobom, które sięgną po moje książki interesującej lektury i
dobrej zabawy okraszonej czasem chwilą smutku i zadumy.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna