Gry interesów
To nieprawda, że Polska jest najważniejsza. Ta słynna fraza jest tylko zakłamanym parawanem, za którym ukryto zbiór całkiem osobistych, egoistycznych interesów grupy ludzi, żądnych wielkich osobistych sukcesów, starających się zdobyć tyle władzy ile potrzeba do ich urzeczywistnienia. -Ja jestem najważniejszy – oto prawdziwe credo wyłażące na wszystkie sposoby z ludzkiej natury, która jednak stara się skutecznie stosować swoisty kamuflaż, ukrywając swoje egoistyczne dążenia, plany i działania pod szlachetnym płaszczykiem interesu społecznego. Człowiek nie kieruje się, więc na ogół altruizmem tylko instynktem samozachowawczym, który każe unikać takich działań, które mogłyby mu w jakikolwiek sposób zaszkodzić. Należy pamiętać o tej niezwykle ważnej przesłance przyglądając się chaosowi panującemu niepodzielnie na naszym świecie, gdyż bez niej nie sposób zrozumieć cokolwiek z tego, co się dzieje nie tylko w Libii czy w Warszawie, ale też w gminie Pikutkowo Małe. Z zalewu medialnych doniesień niezwykle trudno człowiekowi wyrobić sobie trafny pogląd, co do przyczyn wydarzeń raz po raz wstrząsających naszą cywilizacją, niczym trzęsienia ziemi Wyspami Japonii. O ile jednak kataklizm, który nawiedził Kraj Kwitnącej Wiśni wywołując tam porażającą katastrofę humanitarną, miał swoje źródło w procesie ciągłych przeobrażeń naszej planety i zaistniał bez wpływu przynajmniej aktywnego, czynnika ludzkiego, to przyczyny awantur wojennych leżą tylko i wyłącznie w owej skłonności człowieka do stawiania swoich egoistycznych interesów nad dobro ogólne. Wojenna pożoga trawiąca miasta libijskie i pochłaniająca tysiące istnień ludzkich toczy się na oczach świata właśnie w imię pozostających ze sobą w sprzeczności wąsko pojętych interesów rywalizujących ze sobą rekinów globalnej finansjery, wspierających ich światowych mocarstw a także często dla zaspokojenia chorobliwych ambicji ludzi na szczytach władzy. Muamar Kadafi to jeden z wielu odrażających dyktatorów oszalałych na punkcie swojej rzekomej wielkości, którzy sprawują pełnię władzy w państwach zorganizowanych na zasadzie totalnego podporządkowania sobie społeczeństwa bez posiadania wyborczej legitymacji. Świat zachodni stawiający rzekomo na pierwszym planie prawa człowieka, nie jest w stanie narzucić swojego systemu wartości otaczającym go zewsząd totalitaryzmom, więc prowadzi z nimi swoistą grę przy pomocy przysłowiowego kija i marchewki. Polityka uprawiana w tym stylu przez możnych tego świata, byłaby może skuteczna gdyby nie naturalna rywalizacja między nimi o strefy wpływów, szczególnie w tych rejonach kuli ziemskiej, gdzie występują strategiczne surowce w wielkiej obfitości. Najważniejsze z tych kopalin są nośniki energii a wśród nich ropa i gaz. Najbardziej zaś pożądanym obok żywności środkiem płatniczym jest dla totalitarnych reżymów broń, której potrzebują w dużej ilości dla utrzymania zdolności bojowej armii. Armia jest oczkiem w głowie każdego satrapy. Siły zbrojne rzekomo przeznaczone do obrony przed zewnętrznym wrogiem tak naprawdę służą do utrzymania w bezwzględnym posłuszeństwie własnego narodu. Dopóki taki satrapa mocno dzierży władzę i zapewnia nieprzerwaną dostawę kopalin pożądanych przez zachodnią cywilizację może liczyć na uznanie a nawet honory ze strony najważniejszych przywódców tak zwanego wolnego świata. Najlepszym potwierdzeniem tej tezy jest czterdziestoletnie panowanie nad Libią półkownika Kadafiego, któremu nie raz wybaczano wspieranie światowego terroryzmu. Tolerowano na jego rękach krew niewinnych ludzi a wśród nich 270 pasażerów samolotu rozerwanego nad Szkocją przez bombę podłożoną rekami jego agentów. Ten uchodzący za bezwzględnego tyrana i psychopatę oficer wyniesiony przez wojskowy zamach stanu na sam szczyt władzy w zasobnym w ropę arabskim państwie Afryki Północnej przyjmowany był wielokrotnie z wielką atencją i celebrą przez europejskich mężów stanu. Przywódcy rosyjscy pozwolili nawet na ustawienie propagandowego namiotu przez tego plemiennego kacyka na przedpolu kremlowskiej rezydencji. Nicolas Sarkozy przyjmował go we Francji z wielkimi honorami a premier Włoch Sylwio Berlusconi obejmował czule w światłach jupiterów. Motywem determinującym zafałszowane zachowanie europejskich przywódców był niewątpliwe afekt do bogatych Pol naftowych zalegających po drugiej stronie Morza Śródziemnego, pod piaskami libijskiej pustyni, Problemy zaczęły się dopiero, gdy na fali arabskiej rewolucji powstała w Libii zbrojna opozycja przeciw dyktatorowi, który w jednej chwili przestał być gwarantem interesów elit rządzących światem. Upadek dyktatorów w sąsiednich państwach arabskich nie pozostawił już cienia wątpliwości, że w Libii trzeba postawić na innego konia. Po dwóch tygodniach negocjacji, wyważania interesów poszczególnych mocarstw i wypośrodkowania możliwego do przyjęcia przez możnych kompromisu posłali swoje wspaniałe rakiety i samoloty, żeby wytłuc Manumarowi militarne zabawki, które mu wcześniej za grube miliardy dostarczyli. Fortuna favet fortibus.


Komentarze (0):
Prześlij komentarz
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna